W tym roku po raz pierwszy nie odbędzie się Przystanek Woodstock (obecnie Pol’and’Rock Festival). Jest to jedna z największych imprez w Europie, a do tego odbywająca się w Polsce. Różne są opinie na temat tego festiwalu, choć osobiście mimo upływu lat i komercjalizacji imprezy zawsze tam wracam z miłą chęcią. Myślę, że Przystanek Woodstock miał bardzo wielki wpływ, na to kim dziś jestem i czym się zajmuję. Przede wszystkim to nie tylko impreza, ale również pewien styl bycia i patrzenia na świat – świat, w którym każdy może spełniać swoje marzenia i być kim chce przy szacunku do innych. To tam poznałem wiele wspaniałych ludzi oraz zespołów, które słucham do dziś. Pierwsze moje spotkanie z przystankiem Woodstock miało miejsce w 1995 roku. Jako mały chłopiec wracałem z rodzicami z weekendu nad morzem, traf chciał, że tym samym pociągiem wracali uczestnicy II edycji Przystanku, który odbywał się w tamtym czasie Czymanowie. Pamiętam, że wtedy moją uwagę zwrócił młodzieniec, który zamiast włosów miał sznurki (były to dredy, ale tego jeszcze nie wiedziałem). Jak można się domyślić, podróż wywarła też ogromne wrażenie na moich rodzicach, którzy przez wiele lat uczestników tego wydarzenia oceniali przez pryzmat spotkanej wówczas umęczonej dziwnie wyglądającej młodzieży, która wracała po 3 dniach dobrej imprezy.

Scena dzień po zakończeniu festiwalu (2015)

Pierwszy raz na Przystanek Woodstock wyruszyłem w 2002 roku z grupą znajomych z Choroszczy, festiwal odbywał się wówczas w Żarach. Moja motywacja do pojechania była taka, że taniej wychodziło mi zapłacić za bilety PKP i obejrzeć kilkanaście zespołów za darmo. Gdybym miał chodzić na te koncerty w Białymstoku musiałbym wydać o wiele więcej pieniędzy. Żeby dotrzeć na miejsce z Białegostoku do Warszawy trzeba było jechać rejsowym pociągiem PKP. Następnie przesiada się do pociągu specjalnego, to właśnie tu zaczyna się tak naprawdę ten festiwal. Ludzie pełni entuzjazmu, radości, życzliwości jadą przez Polskę by wziąć udział w największym koncercie w Polsce. Pociągi specjalne na Woodstock mają swoje nazwy np. „Zaraz będzie ciemno”, „Wodnik Szuwarek” czy „Niekończąca się opowieść”. Wokół tych pociągów w pewnym czasie było wiele kontrowersji, szyby były powybijane, a wagony niszczone. O ile szyby zazwyczaj wybijano, ponieważ okna się nie otwierały, a wewnątrz było bardzo gorąco, o tyle niszczenie innych rzeczy nie może być usprawiedliwione w żaden sposób. Te pociągi jeździły wypełnione po brzegi, miało to swój urok, ale muszę przyznać, że także męczyło. Pamiętam bardzo dobrze, że rano stanąłem przed wielką sceną, tak wielką że trudno mi było sobie wcześniej nawet taką wyobrazić, pomyślałem – naprawdę tu jestem. Wokół na płycie boiska rozciągało się mnóstwo namiotów nad którymi powiewały flagi z nazwami miast, a ludzie byli życzliwi i uśmiechnięci. Dało się wyczuć pewną specyfikę i więź, która łączyła ludzi. Mnie osobiście zafascynowała infrastruktura i rozmach przedsięwzięcia (wtedy około 200 tysięcy osób). Zastanawiałem się jak robi się takie imprezy. Wtedy (i przez kilka kolejnych lat) przyglądałem się technicznej stronie festiwalu z pozycji zwykłego uczestnika. Pamiętam drżącą ziemię podczas prób perkusji oraz „kilometry” toalet przenośnych. Na wielkiej płycie boiska ludzie wspólnie bawili się i spędzali razem czas. Wiele czasu upłynęło od tego momentu, a festiwal z każdym rokiem ewoluował. Ogólnie można powiedzieć, że ten festiwal się „ucywilizował”, a tak naprawdę się skomercjalizował. Kiedyś jeździły na niego osoby z tzw. nurtu alternatywnej młodzieży, dziś już każdy kto chce miło spędzić czas. Dawniej przy 200 tysiącach osób na terenie imprezy był ogródek piwny, kilka budek z jedzeniem, w tym od Hare Kryszna oraz pasaż handlowy z różnego rodzaju płytami i ubraniami. Muzykę zapewniały 3 sceny (główna, mała folkowa i Hare Kryszna), aby kupić suchy prowiant było trzeba iść do sklepu spożywczego w centrum miasta. Dziś, festiwal to miasto, na terenie znajdują się markety, pizzerie, nawet szpital polowy. Swoje wielkie stanowiska mają sponsorzy tacy jak Play lub Allegro. Na scenie występują już nie tylko alternatywne polskie i zagraniczne zespoły, które grały za zwrot kosztów dojazdu ale i gwiazdy światowe m.in. Judas Priest, Shaggy, Prodigy. Pociągi dowożące ludzi nie są już przepełnione i każdy ma wygodne miejsce, dużo osób dojeżdża samochodami lub kamperami. Udział w nim bierze już kolejne pokolenie, dorosłe dzieci i wnuki osób, które były tam na przełomie lat 90/00. Impreza stała się bardziej przystępna, a na wielu scenach różnorodna muzyka trafia w coraz to szersze gusta. Na Przystanku Woodstock są dwa miejsca, w których warto się pojawić (niewiele osób tam trafia będąc na festiwalu). Jest to Akademia Sztuk Przepięknych oraz Przystanek Jezus (dziś trochę dalej zlokalizowany). Z mojego doświadczenia stwierdzam że są to miejsca, gdzie można porozmawiać z ludźmi w przyjaznej atmosferze naprawdę na każdy temat, głównie na te poważne. Zawsze będąc na tym wydarzeniu zachodzę w te miejsca choć na krótką chwilę. Jedną z najlepiej przeze mnie wspomnianych edycji jest ta z 2004 roku, wówczas pierwszy raz w Kostrzynie nad Odrą. Z płyty boiska festiwal przeniósł się pomiędzy drzewa w teren o zróżnicowanym poziomie. Mnóstwo dobrej muzyki i cudowna atmosfera. Chłonąłem tę edycję całym sobą. W innych Przystankach lubię atmosferę ostatniego wieczoru, jest w pewien sposób magiczna. Mnóstwo ludzi już trochę zmęczonych trzema dniami festiwalu, świadomość że coś dobiega końca, na co będzie trzeba czekać kolejny długi rok. Dla tych chwil warto pokonać tę ciężką i długą podróż. Wiele osób uważa, że Woodstock to jedynie demoralizacja oraz pijani i naćpani festiwalowicze. Jako organizator imprez powiem, że na festynach wiejskich czy koncertach spotyka się też pijanych czy pod wpływem narkotyków. Warto jednak porównać skalę, na Woodstocku znajduje się w weekend więcej osób niż mieszka w Lublinie. Trudno żeby wśród takiej zbieraniny ludzi nie wydarzyła się jakieś czyny zabronione. Patrząc na skalę wydarzenia, zachowania niepożądane to margines. Będąc 10 razy na przystanku Woodstock widziałem tylko 3 razy bójkę. Na lokalnych wydarzeniach zdarzało się, że byłem świadkiem większej liczby tego typu zdarzeń i to podczas jednego wieczoru. Liczba zatrzymanych osób z narkotykami to też tylko promil. Przystanek Woodstock to bardzo bezpieczna impreza, która dziś stała się jedną z największych w Europie. Z biegiem lat nazwa festiwalu zmieniła się na Pol’and’Rock. Mimo wszystkich niepochlebnych opinii, które krążą wokół tej inicjatywy polecam uczestnictwo w niej choć raz, żeby samemu wyrobić sobie zdanie.

widok na dużą scenę z wzgórza Akademii Sztuk Przepięknych (2011)

We mnie uczestnictwo w tym festiwalu rozbudziło w dużej mierze chęć do organizacji wydarzeń oraz działań społecznych. Przez wiele lat uczestniczenia wziąłem udział w wielu wspaniałych koncertach, happeningach oraz spędziłem czas z wieloma wspaniałymi ludźmi. Smutno, że w tym roku ten festiwal musi przenieść się do sieci.

Koncert na głównej scenie (2015)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *