Odwiedzając dziesiątki lokalnych domów kultury, rozmawiając z menadżerami i pracownikami instytucji kulturalnych z całej Polski zauważyłem pewne różnice w stylach ich pracy. Jedne opierają się na pracownikach etatowych, inne na zleceniobiorcach. Każdy z nich ma swoje wady i zalety.
Styl wewnętrzny
Nazwałem tak styl, w którym instytucje kultury swoją działalność opierają na pracownikach etatowych oraz zleceniobiorcach wykonujących zlecenia regularnie. Taka jednostka nawet w niewielkich miejscowościach często liczy wielu pracowników. Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że jest w niej przerost zatrudnienia. Jest to błędne założenie. W takich miejscach większość zadań wykonuje stała kadra. Prowadzi ona media, tworzy artykuły, filmy i fotoreportaże, organizuje i prowadzi zajęcia oraz fotografię i warsztaty, przygotowuje wystawy, nagłaśnia i oświetla wydarzenia, prowadzi półkolonie, pisze projekty, buduje scenografię, dba o czystość i sprawność urządzeń. Pracując w Centrum Kultury w Choroszczy starałem się utrzymywać ten styl, choć czasami byliśmy zmęczeni ciągłymi pracami, które gdzieś indziej zlecane są na zewnątrz. W stylu tym ważne jest, że buduje się więź zespołu, który jest stały. Ponadto osoby tak pracujące mają pewnego rodzaju stabilność płynącą z umowy o pracę.
Styl zewnętrzny
Jest to sytuacja, w której na umowach pracuje niewielu pracowników, czasami nawet tylko dyrektor. Prawie wszystkie zadania zlecane są zewnętrznym podmiotom. Osoby z zewnątrz prowadzą księgowość, kadry i obsługują RODO. Warsztaty, zajęcia lub wydarzenia realizują osoby i firmy, które zajmują się tym na co dzień. Infrastruktura na wydarzenia i ludzie do jej obsługi wynajmowani są do realizacji konkretnych przedsięwzięć. Do tak prowadzonej działalności kulturalnej rzeczywiście wystarczy niewiele osób na etacie. Jeżeli cały czas korzystamy z różnych usług może to być nawet tańsze, niż posiadanie pracowników etatowych. Różnica jest tu taka, że tych ludzi nie mamy przeciętnie 40 godzin w tygodniu, 8 na dobę. Mimo fachowości, brakuje im też związku emocjonalnego z instytucją, w której pojawiają się na chwilę.
Style nadmiaru i niedoboru
Są to style, w których jeden łączy dwa wyżej opisane, zaś drugi jest okrojonym do granic możliwości stylem zewnętrznym, gdzie pracownicy mają zadania jak w stylu wewnętrznym. Pierwszy wariant nadmiaru, często występujący w dobrze finansowanych instytucjach, gdzie mamy duży zespół pracowników na etacie, mimo to wiele zadań jest zlecanych podmiotom zewnętrznym. W takich miejscach niejednokrotnie praca merytoryczna sprowadza się wyłącznie do przygotowania dobrych zapytań ofertowych, rozpoznania rynku, przygotowania umów i dopilnowania rzetelnej ich realizacji. Na drugim końcu mamy styl niedoboru. To miejsca gdzie pracuje niewielu pracowników na etacie i większość zadań wykonują sami. Nie dawno rozmawiałem z dyrektorką instytucji, która działa od dwóch lat i siedzibę ma w nowym budynku specjalnie zbudowanym do utworzenia placówki. Jako jedyny pracownik zajmowała się tam wszystkim od sprzątania, przez prowadzenie zajęć, planowanie i organizację wydarzeń oraz sprawozdawczość i prace administracyjne. Takich miejsc wciąż jest dużo.
Który z powyższych stylów jest najlepszy? To zależy od sytuacji, celów i oczekiwań stawianych przed instytucją kultury. Na pewno najtrudniejszym do realizacji jest ten ostatni. Decyzja organizatorów, by instytucja działała w taki sposób na pewno najbardziej szkodzi mieszkańcom, którzy mają ograniczony dostęp oraz jakość wydarzeń kulturalnych i edukacji artystycznej. Ale nawet i w takich warunkach niejeden animator kultury zdziałał cuda.