Każda instytucja kultury jest niezależną i autonomiczną jednostką, a przynajmniej z założenia powinna być. Jednak różnie z tym bywa. Czasami, zwłaszcza w lokalnych ośrodkach związki i relacje z organizatorem są tak zawiłe, że ciężko mówić o jakiejkolwiek autonomii.
Wspólne kadry, konflikt interesów
W wielu instytucjach kultury często są zatrudnione te same osoby, które również pracują u organizatora danej instytucji. Czasami jest tak, że to organizator prowadzi część spraw dotyczących instytucji kultury np. poprzez powierzenie ich Centrum Usług Wspólnych. Najczęściej są to kadry, księgowość i obsługa prawna. Może mieć to pozytywne strony. Oszczędność, lepsza komunikacja, łatwość załatwienia spraw. Są też negatywne strony takiego rozwiązania. Podczas natłoku pracy priorytetem mogą być sprawy innych jednostek niż instytucja kultury, np. referatów, szkół, a szczególnie organizatora. Kolejną sytuacją, która często rodzi problemy przy wspólnych kadrach są sprawy sporne z organizatorem. Dzieje się tak np. przy różnych interpretacjach przepisów przez strony. Pamiętam jak zarządzając instytucją mieliśmy z organizatorem inne stanowiska dotyczące klasyfikacji baraków na Orliku. Bardzo długo i ciężko było ustalić czy są to budynki czy budowle (było to ważne w kontekście podatku). W takim przypadku kancelarii prawnej, która ma duży kontrakt z magistratem niezręcznie jest wydać opinię, która mogłaby być niezbieżna z linią swojego zleceniodawcy. Inną sytuacją sporną często są sprawy kadrowe. Nie jeden dyrektor przerabiał batalię urlopową. Zgodnie z prawem burmistrz czy wójt nie mogą podpisywać urlopów dyrektorowi, a często chcą to robić. Ciężka sytuacja jest też podczas kończenia pracy dyrektora w niemiłych okolicznościach. Z założenia kadrowcy powinni bezstronnie prowadzić sprawy i dla magistratu i dla instytucji kultury. Tu często zdarza się tak, że ze strachu o utratę pracy bardziej dba się o interesy głównego pracodawcy (organizatora).
Rozbieżne cele
W środowisku kultury może nie powszechna, ale dość częsta jest sytuacja że dyrektor, którego pracę lubią i szanują mieszkańcy, otrzymuje nagrody i wyróżnienia, doceniają kadry kultury z innych placówek oraz czerpią z niej wzorce zostaje odwoływany lub sam odchodzi. W 90% sytuacji są to rozbieżne cele z organizatorem. Odejścia odbywają się to w różnych trybach. Czasami dyrektor sam nie wytrzymuje i składa wymówienie, czasami jest o to proszony, tnie mu się mocno budżet na działania lub nasyła się na niego mnóstwo kontroli, z nadzieją że któraś da podstawę do rozwiązania umowy. W skrajnych sytuacjach zdarza się, że odwołuje się go niezgodnie z prawem, wszak wiadomo, że spory sądowe toczą się latami. Dyrektor zaczynający swoją pracę ma pewną koncepcję działania instytucji, którą przekonał do siebie komisję konkursową lub gdy powoływany jest w trybie bez konkursowym samego organizatora. Jakże wielkie jest zdziwienie wójtów i burmistrzów, jak się okazje, że dyrektor naprawdę realizuje tę koncepcję, która w wielu miejscach okazuje się być inna niż plany organizatora. Zazwyczaj rozbieżności te dotyczą kierunku działań instytucji. Czy powinna działać eventowo i rekreacyjnie czy jednak dbać o poziom i jakość wydarzeń, choć może bierze w nich udział mniej osób. Czy powinna utrzymywać zajęcia edukacji artystycznej choć kosztowne to na wysokim poziomie, czy organizować tylko takie które przynoszą zyski i mają wielu uczestników? Czy instytucja powinna budować własny wizerunek i markę, czy być tylko w cieniu wizerunku i marki organizatora? Czy powinna współpracować ze wszystkimi mieszkańcami, czy tylko z tymi którym po drodze z władzami? Dyrektorzy, którym w sumie wszystko jedno, bo traktują to jako zwykłą pracę często działają zgodnie z sugestiami. Ci, którym kultura jest czymś więcej, doceniają jej wagę muszą mocno lawirować w swoich działaniach by prowadzić instytucje wedle swojej wizji, nie organizatora. Często to się kończy tym, że dyrektor zostaje odwołany.
Partner czy wasal?
W relacjach instytucja kultury, a organizator mogą panować różne zwyczaje. Z założenia centra kultury jako niezależne i autonomiczne jednostki powinny być traktowane jako partner działań. Istnieje wiele miejsc gdzie współpraca układa się naprawdę dobrze. Komunikacji nie ma czego zarzucić. Pracownicy magistratu i jednostki kultury często się wspierają, wspólnie organizują przedsięwzięcia lub sobie po prostu pomagają szanując nawzajem siebie i swoje autonomie. Dyrektor ma swobodę w działaniach, może kreować pracę tak, by zaspakajać potrzeby kulturalne. Taka sytuacja jest szczególnie ważna w małych miejscowościach gdzie często bez współpracy nie dałoby się wielu rzeczy osiągnąć. Takie partnerskie podejście sprawia, że najlepiej wychodzą na tym mieszkańcy. Z drugiej strony mamy układ, w którym instytucja kultura jest traktowana jako referat i to często gorszej kategorii. Organizator bezpośrednio decyduje o wszystkim co się dzieje w instytucji, łącznie z kolorem firanek w biurze ośrodka sic!. Na instytucję kultury zrzucane są prace, których nie powinien wykonywać. Niejednokrotnie też taki ośrodek pokrywa koszty usług, których nie miał w planie. W skrajnych sytuacjach jest tak, że o konieczności poniesienia kosztów instytucja kultury dowiaduje się w momencie, gdy przychodzi faktura za usługę, której nikt nie zamawiał i o której nikt nic nie wie. Często takie podejście organizatora przekłada się na podejście do instytucji kultury pracowników magistratu, stowarzyszeń i innych grup. Są oni traktowani po macoszemu i roszczeniowo. Nie konsultuje się z nią spraw, podejmuje za nią decyzję, często informuje w ostatniej chwili o potrzebie wykonania jakiś zadań lub zrzuca się na nich mnóstwo zadań. Trudno taką relację nazwać partnerską.
Instytucja kultury działa najlepiej wtedy gdy jest zaangażowany dyrektor i świadomy organizator. Trudne relacje pomiędzy zazwyczaj są zaniedbaniem wielu lat lub postawy jednej ze stron. Przekładają one się na atmosferę pracy, zaangażowanie i otwartość. Mimo to setki pracowników kultury codziennie działa dla dobra mieszkańców, warto by za to co robi była szanowana i doceniana. To czasami jedyna rekompensata za trud i nerwy.
Razem możemy więcej!