Są centra kultury, gdzie drzwi się nie zamykają, przewija się przez nie mnóstwo ludzi. Są też domy kultury gdzie drzwi się nie otwierają mimo, że nie są zamknięte. Nie ma znaczenia wielkość i lokalizacja instytucji.
Zamknięte
Istnieją centra kultury, które organizują wiele przedsięwzięć, a widownia w nich niemal zawsze jest zapełniona do ostatniego fotela. Podczas wydarzeń panuje niesamowita energia i emocje. Gdy ostatni widz (choć może tu wyjątkowo można użyć słowa petent) opuści salę nastaje cisza i pustka. Stan ten nie kończy się kolejnego dnia po przyjściu pracowników do pracy. W takiej instytucji na co dzień brakuje odbiorców, którzy by zapełniali przestrzeń codzienności. Wpadali na kawę, przyszli porozmawiać o swoich pomysłach, po prostu lubili spędzać czas w centrum kultury. Pandemia tego nie wymusiła, być może tylko dała usprawiedliwienie by korytarze pozostawały puste. Z moich obserwacji wynika, że często takie miejsca, jednostki są miejscami produkcji kultury, gdzie kadra przygotowuje wydarzenia, promuje je, przeprowadza i dziękuję za udział. Kontakt z odbiorcami zaczyna się w momencie sprawdzenia biletu, a kończy gdy wydawany jest mu płaszcz. Czasami też się zdarza, choć na szczęście są to marginalne przypadki, że odbiorcy celowo nie chcą zachodzić do instytucji kultury, ponieważ panuje tam zła atmosfera, którą łatwo wyczuć, nawet jak jest się tam pierwszy raz.
Otwarte
Z drugiej strony można spotkać wiele instytucji, w których od rana do wieczora tętni życie. Przewija się przez nie mnóstwo osób, które chcą współpracować z jednostką lub po prostu pobyć razem z pracownikami. Co ciekawe niejednokrotnie pomimo braku funduszy na wielkie imprezy, trudnych warunków lokalowych oraz ograniczonej liczebnie kadry, to właśnie w tych instytucjach pojawia się mnóstwo osób, które chcą działać, tworzyć, uczestniczyć. Owocuje to licznymi przedsięwzięciami, które może nie zawsze mają zbyt wielu odbiorców, lecz na pewno stanowią autentyczne przeżycia, tworzą poczucie jedności. To nie budynki, a ludzie tworzą instytucje kultury. Nie jest to czcze gadanie, ale fakt. Z jednej strony kadry kultury ze swoją charyzmą, życzliwością, kreatywnością, z drugiej odbiorcy gotowi na uczestnictwo, przeżycia, nawiązania relacji oraz oswojenia instytucji. Dzięki nim tworzą się instytucje otwarte, słuchające odbiorców, którzy chętnie do nich przychodzą. Są to tak zwane Trzecie Miejsca, przestrzenie poza domem i pracą w których ludzie chcą spędzać czas tworząc, odpoczywając lub po prostu spotykać się z przyjaciółmi.
Która instytucja jest lepsza? To zależy dla kogo. Dyrektorowi z pewnością łatwiej zażądać instytucjami hermetycznymi. Mieszkańcom moim zdaniem lepsze są domy kultury otwarte. Mogą oni oswoić te instytucje, które staną się dla nich ważne. By to mogło się zdarzyć potrzebny jest wysiłek zespołu instytucji kultury. Warto o tym pamiętać i wcielać to w życie w codziennej pracy w instytucjach kultury. Warto by były one Trzecim Miejscem.