W dniu 24 lutego 2020 roku uczestniczyłem w prawdziwej muzyczno-lirycznej uczcie, którą zaserwowało Stare Dobre Małżeństwo. Zespół występuje na scenie już prawie 40 lat. Wykonuje muzykę instrumentalną (gitara, skrzypce, gitara basowa, gitara dobro, kontrabas, harmonijki) z tekstami między innymi takich poetów jak Edward Stachura, Adam Ziemianin, Jan Rybowicz. Nie usłyszymy tej muzyki w radio, telewizji, a ich płyt już nie kupimy w sklepach, a jedynie na koncertach. Mimo tego koncerty zawsze są wyprzedawane i biletów nie ma na długo przed. Nie inaczej było w Operze Podlaskiej, gdzie sala była wypełniona po brzegi. Koncert rozpoczął się „Pieśnią na Wejście”. Przez kolejne dwie godziny można było usłyszeć stare, znane utwory jak również te z nowszych płyt, które jakością muzyczną i treścią nie są gorsze. Bardzo mnie cieszy powrót Wojciecha Czemplika. Jego skrzypce tworzą niepowtarzalny klimat piosenek.

Tuż przed koncertem

Wokalista w charakterystyczny sobie sposób żartował z publicznością między kolejnymi utworami. Po jednej z piosenek, gdy publiczność nagrodziła ją gromkimi brawami skomentował „Nie trzeba celebrytów, pogodynek witających w drzwiach i tancerek za plecami”. W tej sali żart nabrał specyficznego znaczenia, ponieważ wciąż gorące są emocje, które wzbudził benefis gwiazdy disco polo Zenona Martyniuka realizowanego przez TVP. Koncert bardzo dobry, który wprowadził mnie w sentymentalną podróż i rozbudził wiele wspomnień. Nie wiem, który to już koncert Starego Dobrego Małżeństwa w którym biorę udział, ale myślę że na pewno więcej niż 10 jest ich za mną i zawsze dobrze spędzam czas uczestnicząc w nich. Mi, osobiście ta twórczość jest bardzo ważna. Pierwszy raz spotkałem się z nią gdy w moje ręce trafił stary zeszyt z tekstami piosenek pisanymi ręcznie oraz z opisanymi akordami gitarowymi. Czytałem je, choć nie bardzo wiedziałem czyjego są autorstwa. Jakiś czas później w maju 2002 roku uczestniczyłem w Rajdzie Świętokrzyskim, podczas którego pierwszy raz w życiu usłyszałem przy ognisku piosenki Starego Dobrego Małżeństwa. Byłem zahipnotyzowany tą muzyką. Po powrocie do domu nabyłem kasety w białostockim sklepie Tango oraz rozpocząłem naukę gry na gitarze. Ileż spotkań, ognisk odbyło się ze śpiewem piosenek Starego Dobrego Małżeństwa. Zacząłem chodzić na ich koncerty, między innymi w Kinie Ton, w Filharmonii na ul. Podleśnej, a nawet w Bieszczadach na festiwalu „Bieszczadzkie Anioły”. Ciekawym przeżyciem związanym z twórczością Starego Małżeństwa był koncert, który organizowaliśmy w Choroszczy. Uczestniczyło w nim ponad 200 osób, aula pękała w szwach. Jednak dla mnie najważniejsze było to, co wydarzyło się po. Herbata z Krzysztofem Myszkowskim i rozmowa. Wtedy rozmawiałem, z kimś kogo śpiew towarzyszył w dobrych i złych chwilach, dodawał otuchy, rozweselał, wprawiał w zadumę. Takie momenty pamięta się do końca życia. Ta muzyka wywarła duży wpływ na mnie i moją wrażliwość oraz zamiłowanie do kultury i sztuki. Cały czas jest obecna w mojej codzienności. Często gdy spotykam się ze znajomym z którym nie jedno spotkanie kulturalno-rozrywkowe przeszliśmy, a którego los zawiał dziś do Wrocławia. To przy wspólnym stole nucimy jak za strych lat „U studni”. Kolejny koncert za mną, kolejne nabyte płyty, które będą mi towarzyszyć. Krzysztof Myszkowski wydał płytę – antologię swojej twórczości. Album „Urodzony w środę” zawiera 3 płyty z utworami zespołu, które ukształtowały go jako artystę. Część z tych utworów ukształtowała również mnie. Czekam z niecierpliwością na kolejny koncert.

Tuż przed wyjściem z nowym albumem „Urodzony w środę”
Tomik poezji „Nosi mnie” podpisany przez Adama Ziemianina podczas Koncertu w Kinie Ton w 2005 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *