Film „Zenek” w reżyserii Jana Hryniaka znalazł się wśród najgorszych filmów według IMDb – jednego z największych portali o tematyce filmowej – czy słusznie? Zanim zajmę stanowisko, lubię poznać przedmiot sporu. W związku z tym 20 lutego 2020 roku udałem się na seans w towarzystwie innego dyrektora instytucji kultury, aktora. Nie wiedzieliśmy co nas czeka, jednak wkraczaliśmy na salę pełni entuzjazmu.

Nasza wizyta w kinie zbiegła się z innym wydarzeniem, które odbiło się echem w całej Polsce – konferencją prasową na temat powstania pierwszej szkoły Disco Polo (oczywiście na Podlasiu). Uskrzydleni tymi emocjami zasiedliśmy w fotelach, na sali było może z 20 osób. Film mnie zaskoczył. Chwilami męczył mnie przerysowany głos młodego Zenka, który śpiewał wszędzie, gdzie się tylko dało. Ja osobiście jestem za młody, by pamiętać klimat przedstawiony w pierwszej części filmu, ale mój towarzysz mówił że tak było właśnie na przełomie lat 80 i 90. Miejscami film mi się nudził i dłużył. Po chwili potrafił zaskoczyć śmieszną sceną. Wydaje się, że niektóre wątki są gwałtownie ucinane. Mi osobiście brakowało przedstawienia okresów pomiędzy czasami, które zostały przedstawione (końcówka lat 80, 2004, 2020). Były co prawda „setki” rodem z paradokumentów z aktorami, którzy w kilku zdaniach opowiadali co się działo przez 15 lat. Wtrącono też do filmu wątek z życiorysu innej gwiazdy disco polo. W filmie zajął on sporo miejsca, a w sumie mogłoby go nie być wcale, na rzecz brakujących okresów. Co do gry aktorskiej, to jak na polską produkcję jest dobrze, są zastosowywane ciekawe środki montażowe. Trochę dziwi fakt, że Cyganki w tym filmie się nie starzeją. Żona samego bohatera mimo upływu lat też niewiele. Warto zwrócić uwagę na środki transportu, którymi poruszają się członkowie zespołu na przestrzeni lat. W filmie brakuje zespołów disco polo. Można odnieść wrażenie że jest tylko Akcent. Muzyki disco polo też jest bardzo niewiele, prawie wcale. W skrócie, to historia młodego chłopca z podlaskiej wsi, który dostaje się na szczyt dzięki systematycznemu podążaniu za marzeniami. Warto zostać do końca napisów, ponieważ widza czeka niespodzianka. Mieliśmy już filmy o Chopinie i Szpilmanie, teraz mamy o Zenku. Uważam, że telewizja publiczna nie powinna być producentem tego filmu. Są postaci bardziej znaczące w historii polskiej sztuki, które nie doczekały się filmu. Ten śmiało mógłby powstać z pieniędzy producentów prywatnych i by przy tym zarobił. Mecenasem filmu jest też Województwo Podlaskie. Z pewnością to lepiej wydane pieniądze na promocję niż w przypadku patoyoutubera. Czy warto iść na ten film? To zależy. Ja poszedłem żeby mieć zdanie w sprawie i napisałem je powyżej. Nie uważam tego czasu za stracony, choć drugi raz bym nie poszedł. Film po zakończeniu „nie pracował” we mnie. Czy słusznie zasłużył na miano najgorszego filmu? Znam pozycje w naszej kinematografii, które nie dorastają Zenkowi do pięt i z pewnością mógłby się tam znaleźć.

Przed seansem w kinie Helios Biała

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *