Izolacja społeczna w walce z koronawirusem trwa w najlepsze. Kina, teatry, galerie, muzea, opery stoją puste już od 3 tygodni i takie mają pozostać co najmniej do świąt. Wraz z zamknięciem instytucji utracono fizyczny kontakt z odbiorcą, a działalność przeniosła się do sieci. Wraz z „narodową kwarantanną” zaczął ruszać kryzys gospodarczy, którego rozmiaru dziś nie jesteśmy w stanie oszacować. Jedne z pierwszych branż, jakie dotknęła epidemia to właśnie kultura. Tysiące instruktorów zajęć i artystów zostało bez środków do życia. Instytucje pracują wewnętrznie, ale wiele z nich już myśli o przestoju, bo ile można czasu nadrabiać zaległości. Ciężkie czasy czekają branżę kultury. Znów będzie trzeba budować relacje z publicznością. W końcu będzie ona musiała przezwyciężyć strach przed zakażeniem i wrócić do wypełnionych sal. Czy to się uda? Jestem o tym głęboko przekonany. Pojawia się tylko pytanie. Jakim wysiłkiem i ile zajmie to czasu? Upatruję w tym szansy na nowy start instytucji. Wkładając trud w pozyskiwanie odbiorców, możemy na nowo rozpocząć z nimi rozmowę, wsłuchać się w ich potrzeby i pragnienia. Być „z”, a nie tylko „dla” – działać wspólnie. Niestety jest też druga strona medalu, która już nie napawa optymizmem. Kryzys dotknie wszystkich i jest to pewne. Tak samo jak to, że regułą samorządów jest rozpoczynanie oszczędności od kultury. Lata niedofinansowania sektora, braku rozwiązań systemowych sprawiły, że wiele instytucji popadło turbulencje finansowe na początku roku, w związku z koniecznością podwyższenia minimalnej krajowej. W wielu miejscach spowodowało to redukcję etatów lub ich części. Teraz szykuje się kolejna fala. Nawet jeśli budżety pozostaną takie jakie są, to myślę że zmniejszy się uczestnictwo w płatnych zajęciach i wydarzeniach. To z kolei przełoży się na mniejsze wpływy do budżetu. Jeżeli tak się stanie konieczne będą redukcje lub obniżenia etatów. Już w tej chwili wiele osób, które pracują w domach kultury na etatach odchodzi do innych branż – lepiej płatnych, ze stałymi godzinami pracy i mniej stresujących. Obawiam się, że zjawisko te może się nasilić jeszcze przed namacalnymi skutkami kryzysu, który dotknie instytucje. Odchodzenie operatywnych i kreatywnych osób (one są gotowe na zmiany) z domów kultury, może sprawić ze całe środowisko zacznie podupadać i przechodzić kryzys jakościowy. Wiele energii i lat zajęła profesjonalizacja kadry kultury. W dniu dzisiejszym większość pracowników domów kultury to ludzie wykształceni, pełni kompetencji i kwalifikacji. Czasy, w których do gminnego ośrodka kultury szedł pracować „każdy” dawno już minęły. Coraz więcej burmistrzów i wójtów docenia wagę kultury oraz pracę wykonywaną przez instytucje kultury, poprzez ich wspieranie. Odejście doświadczonych, brak młodych, kreatywnych, którym aktualny poziom zarobków jest nieakceptowalny zakończy się stagnacją branży i koniecznością doboru kadry. Na początku swojej drogi będzie musiała ona nabyć wiele kompetencji i doświadczenia. Jeśli potwierdzą się moje przepuszczenia (czego bym oczywiście nie chciał), czeka Nas budowanie wszystkiego od nowa w trudnych czasach recesji. Już dziś warto o tym myśleć, żeby nie dopuścić do obniżenia jakości działalności kulturalnej w Polsce.
Przemek Waczyński – kulturalnie
Blog animatora i menadżera kultury