Ponad dwa miesiące temu zamknięte zostały instytucje kultury. Powoli wróciły galerie, muzea i biblioteki pod specjalnym nadzorem. Lada moment mają ruszyć kina (na razie plenerowe). Wciąż tylko nie mogą ruszyć domy kultury, które pełnią najważniejszą rolę w upowszechnianiu kultury.
Instytucje kultury, rozumiane jako centra, domy, ośrodki są zazwyczaj miejscem pierwszego kontaktu z kulturą w mniejszych miejscowościach. Często są jedynym miejscem gdzie mieszkańcy mogą spotkać się z teatrem, kinem lub wziąć udział w zajęciach. Na co dzień nie docenia się wagi tych wielu instytucji, które robią pracę u podstaw. Wiele razy pierwszy kontakt dziecka ze sztuką i edukacją artystyczną następuje właśnie w tych ośrodkach. Są to miejsca interdyscyplinarne, w których odbywają się spektakle teatralne, pokazy filmów, spotkania, wystawy. Niejednokrotnie w takiej instytucji pracuje garstka osób, która dwoi się i troi by wszystko zorganizować na należytym poziomie. Praca w „kulturze” wbrew powszechnej opinii nie jest łatwa. Poza odpowiednią wiedzą i przygotowaniem wymaga wiele poświęcenia i wytrwałości. To pracownicy sektora kultury pracują zawsze wówczas, gdy inni się bawią. Ja na przykład w swoim mieście na imprezie plenerowej ostatni raz napiłem się piwa ze znajomymi ponad dekadę temu (jak nie byłem pracownikiem). Zawszę widzę znajomych, którzy się dobrze bawią gdy ja mam na głowie imprezę. Praca ta jest wyczerpująca psychicznie. Pracownicy instytucji kultury nie działają wedle instrukcji od A do Z. Każde wydarzenia, to inna historia wymagająca indywidualnych rozwiązań i przygotowań. Często nie ma utartych schematów i szablonów działań. O kwestiach finansowych też lepiej nie wspominać (w problemy finansowe wpadło wiele instytucji kultury, gdy ustawowo podniesiono minimalną krajową do 2600 zł). W większości pracują tu pasjonaci z poczuciem misji, którzy posiadają odpowiednie wykształcenie i kompetencje. Największą nagrodą za ich pracę jest satysfakcja z dobrze przeprowadzonego wydarzenia.
Zamknięcie instytucji z dnia na dzień zaskoczyło wiele osób z branży. Wszyscy próbowali się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości. Uwolniono mnóstwo zasobów, które były w archiwach teatrów i oper. W sieci powstało mnóstwo wydarzeń. Ministerstwo Kultury ogłosiło program „Kultura w Sieci” z wielkim budżetem. Minusem jego jest to, że pieniądze trafią do najlepiej piszących projekty a nie najbardziej potrzebujących. Wielu pracowników w końcu wykorzystało urlopy zaległe. Instytucje zaczęły działać online na skalę niespotykaną do tej pory. Szybko jednak też przyszło zderzenie z rzeczywistością. Bez uczestników dom kultury nie ma sensu bycia. I choć ośrodki są gotowe by ruszyć pełną parą, to nie mogą wciąż tego zrobić. Od 4 maja na orlikach są uprawiane sporty drużynowe. Od 18 maja mogą to być grupy ponad 10 osobowe. Niestety w domu kultury nie można w tym samym czasie przeprowadzić indywidualnych zajęć np. nauki gry na instrumencie. Nie można też na wielkiej sali przeprowadzić próby zespołu lub tańca. Rola tych centów kultury znów została zmarginalizowana i niedoceniona. Nie znalazły się one w zapisach rozporządzeń, które dotyczą odmrażania gospodarki. Mimo iż na boiskach można grać, galerie i muzea są otwarte to miejsca (lokalne centra kultury), które spełniają wymogi sanitarne pozostają w klinczu nie mogąc działać legalnie (ponieważ brakuje im konkretnych zapisów). Te instytucje, które stoją zawsze w pierwszym kontakcie z uczestnikiem są teraz tego kontaktu pozbawione. Ta przedłużająca się sytuacja pogłębi kryzys uczestnictwa, z którym niechybnie przyjdzie się nam zmierzyć po powrocie do normalności. Warto już zacząć tworzyć strategie i plany, które pozwolą odbudować relacje z uczestnikami kultury.
foto: Ania Kulikowska (Dziadówy Modowe)