Białostockie kina wciąż nie działają, a Teatr Lalek planuje wznowić działalność stacjonarną jesienią. Na przeciw widzom wyszedł Teatr Dramatyczny w Białymstoku i wystawił dwa razy spektakl „Wszystko zostaje w rodzinie”. Lecz życie to nie teatr i w teatrze wiele się zmieniło.

Bardzo lubię chodzić do teatru. Staram się w miarę możliwości robić to często. Po uzyskaniu informacji, że Dramatyczny planuje uruchomić spektakle bez zwłoki bardzo mnie ucieszyła. W dnach 13 i 14 czerwca wystawiono tam sztukę „Wszystko zostaje w rodzinie” – dzieło Ray’a Cooney’a w reżyserii Witolda Mazurkiewicza – dyrektora Teatru Polskiego w Bielsku-Białej. Akcja spektaklu rozgrywa się w szpitalu. Jest to pełne humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji przedstawienie, a na sali często gościł śmiech widzów. Nie będę tu pisał recenzji sztuki bo nie o to tu chodzi. Te dwa spektakle miały być podziękowaniem sympatykom teatru za obecność w sezonie 2019/2020 jak powiedział Piotr Półtorak – dyrektor Teatru Dramatycznego. Według mnie tytuł dobrze dobrany na chwilowy „powrót” by pożegnać się widzami. Akcja toczy się w szpitalu i mnóstwo w niej humoru. To ważne, by widz siedząc w fotelu mógł na chwile zapomnieć o otaczającej go nowej teatralnej rzeczywistości., a ta nie jest taka, jaką w teatrze lubię. Bilet nabyłem online. Kupiłem jedne z ostaniach dostępnych miejsc (co drugie miejsce wyłączone). Jadąc byłem bardzo ciekawy, jak będzie rozwiązana organizacyjnie prezentacja spektaklu w czasach pandemii. Przyszedłem pod teatr i zobaczyłem że wchodzą do niego ludzie. Wielu z nich przed wejściem robiło sobie selfie. Moją uwagę przykuł plakat z wlepką „Wracamy”. Wszystkie drzwi były otwarte szeroko – na oścież. Wszedłem środkowymi. Uderzyła mnie niesamowita cisza. Zawsze przed spektaklem w holu przechadzało się mnóstwo ludzi, słychać było gwar rozmów. Przy trzech kolejnych wejściach (nie jak zawsze przy jednym) stali pracownicy teatru, którzy sprawdzali bilety, przypominali o obowiązku zasłaniania twarzy oraz zapraszali do dezynfekcji rąk. Okazałem bilet w telefonie, zdezynfekowałem dłonie i udałem się do szatni, która jak się okazało była zamknięta. Przyznam, że nie czytałem informacji na stronie teatru. Opis sztuki czytałem kiedyś, a więc przeszedłem od razu do kupna biletów. Nie mam za złe teatrowi, że musiałem wejść w nakryciu wierzchnim na salę. Położyłem je na wolnym fotelu obok, a miałem ich aż 3 do kolejnego widza. Wchodząc na salę głównym wejściem odniosłem wrażenie że jestem bardzo wcześnie. Spowodowane to było tym, że co drugie miejsce było wolne a korytarz pusty. Ogólnie widzowie nie chodzili jak zwykle po teatrze a raczej siedzieli na swoich miejscach nawet podczas antraktu. Niektórzy siedzieli obok siebie (pary, rodziny), inni w odstępach. Byłem też świadkiem sprzeczki między widzami o miejsce bez zachowanej odległości, ale szybko doszło do porozumienia.

Sala po drugim gongu.

Światła zaczęły wygasać, a spektakl ruszył. Co drugie wolne miejsce sprawiało, że widoczność była lepsza niż zwykle. Z drugiej strony te puste fotele sprawiały wrażenie jakby spektakl się nie sprzedał. Osobiście, jako organizatorowi imprez to wrażenie sprawiało pewne zakłopotanie. Po pierwszej części nastąpiła przerwa, niewiele osób wychodziło z sali. Pod koniec przerwy pracownica teatru poprosiła by założyć maseczki (widocznie ktoś zdjął na przerwę). Spektakl zakończył się owacjami na stojąco, co ciekawe cichszymi niż zwykle. Jednak połowa ludzi mniej ma znaczenie. Aktorom jeden z widzów wręczył chyba kawę (wygląd opakowania mógł też sugerować, że były to cukierki). Ciekawe odniesienie do polskich szpitali, gdzie wciąż wielu pacjentów przynosi słodkie prezenty personelowi medycznemu. Widzowie powoli opuszczali salę oraz teatr i odbywało się to raczej w ciszy. Kilka osób prowadziła jeszcze dyskusje na papierosie przed schodami teatru. Dla mnie ma znaczenie cały ten teatralny anturaż – rozmowy przed spektaklem, w trakcie antraktu czy już po zakończeniu, czekając w szatni. Gwar korytarza, spotkania znajomych, wzięcie repertuarów czy ulotek, obejrzenie wystaw czy wykonanie pamiątkowych fotografii. Tego wszystkiego mi zabrakło podczas pokazu pandemicznego. Sam spektakl zagrany był bez przeszkód. Jednak klimat, który tworzy się w teatrze gdzieś się gubi przez te wszystkie ograniczenia. Mam nadzieję że uda się go odbudować. Aktorzy na pewno nas nie zwiodą po powrocie na deski. Nie zawiedźmy i my.

Puste korytarze 10 minut przed spektaklem.
O obowiązku zasłaniania twarzy przypominano przy wejściu i na przerwie.
„Wszystko zostaje w rodzinie” – trailer spektaklu (Teatr Dramatyczny w Białymstoku)

„WSZYSTKO ZOSTAJE W RODZINIE” – strona spektaklu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.