Lato to czas kiedy większość instytucji zmienia swój tryb pracy. Teatry, opery, galerie zamykają się dla widzów. Ośrodki kultury organizują wydarzenia głównie w plenerze. Odbywa się mnóstwo festiwali. W tym roku będzie inaczej, ponieważ „kulturalne wakacje” trwają od marca tyle że bez publiczności.
W ostatnim dniu mojego urlopu (zaległego) postanowiłem zabrać dzieci na wycieczkę do Warszawy. Moja córka bardzo chciała pogłaskać niedźwiedzia, o którym czytała w legendach Warszawskich. Pomyślałem że to dobry pretekst by dzieciakom pokazać Zamek Królewski i stare miasto. Ponadto zatrzymać się chwilę przy Grobie Nieznanego Żołnierza i pokazać gdzie mieszka prezydent i pracuje Minister Kultury. To był dobry początek wakacji. Ludzi było bardzo mało, więc bez problemu z trójką dzieci spacerowaliśmy po tej części stolicy. Ten dzień uświadomił mi, że kultura nie ma się dobrze. Na początku dnia przerzucając stacje radia trafiłem na bardzo ciekawą audycję „Kultura – wielki nieobecny kampanii prezydenckiej” w radiu TOKFM. Gośćmi audycji byli Beata Chmiel – inicjatorka ruchu Obywatele Kultury oraz Dariusz Jabłoński – Prezydent Polskiej Akademii Filmowej. Poruszono wiele ważnych tematów, które dotyczą pozycji kultury w dniu dzisiejszym. O słabej pozycji kultury rozmawiano poza najlepszym czasem antenowym. W moim odczuciu podkreśla to dobitnie jaka ona jest. Dzień wcześniej opublikowano nowe wytyczne dla imprez plenerowych. Od 17 lipca przestanie obowiązywać limit 150 osób, ale będzie musiał być utrzymany dystans społeczny. Wróciłem do wspomnień sprzed dwóch tygodni, kiedy podczas spaceru na Rynku Kościuszki w Białymstoku trafiłem pomiędzy dwa wiece wyborcze. Ludzi było tam o wiele więcej niż 150 a o dystansie społecznym raczej nie słyszano. Ja jako organizator wydarzenia, w którym uczestniczy 50 osób muszę się trzymać kluczowo wytycznych.
W moim odczuciu pokazuje to lekceważące podejście do wszystkich osób, które zajmują się organizacją wydarzeń, ale również ogólnie do kultury, która jest traktowana po macoszemu przez wielu włodarzy. W tym samy czasie opublikowano ALERT KULTURA 10 – apel ekspercki, który powstał jako wynik pracy zespołu złożonego z wybitnych osobistości skupionych wokół Open Eyes Economy Summit – kongresu opartego na wartościach społecznych. Podnoszone są tam problemy domów kultury, cięciu budżetów oraz odpływie kadr do innych branż (miałem identyczne spostrzeżenia, o czym pisałem we wcześniejszych artykułach). Skąd to się wszystko wzięło? Myślę, że słaba pozycja kultury to wynik wieloletnich zaniedbań w obszarze edukacji. Z jednej strony szkoły traktowały ten temat po macoszemu. Zajęcia nie przygotowują do odbioru kultury, nie pokazują jak jest ważna. Rola zajęć artystycznych jest pomniejszana. Z drugiej strony instytucje kultury, które przez lata były zamkniętymi „świątyniami sztuki”, gdzie odbiorca nie był traktowany partnersko. To wszystko sprawia że z jednej strony przeciętny obywatel wciąż czuje dyskomfort na myśl, że ma pójść do galerii lub opery uważając to za aktywność dla nielicznych, a z drugiej nie uważa tej dziedziny życia za ważną. Dziś się wiele zmienia, ale w powszechnej świadomości kultura nadal to coś, co nie jest potrzebne i ważne tu i teraz. Taki sposób myślenia to wieloletnie dysfunkcje w edukacji kulturalnej. Pokłosiem tego jest brak szacunku dla branży i kultury w ogóle. W oczach wielu ludzi kultura jest czymś zbędnym lub trzeciorzędnym, a skoro tak to często samorządy nie przykładają do tego należytej wagi. Obawiam się, że „kulturalne wakacje” od marca, które wciąż trwają w wielu miejscach mogą pogłębić ten problem. Coraz więcej osób się odzwyczaja od uczestnictwa. Jako kadry kultury musimy zrobić wszystko, by temu zapobiec. Odbudowanie relacji zajmie sporo czasu, dlatego właśnie teraz potrzebny jest wzmożony wysiłek branży. Bez odbiorców nie ma instytucji kultury.