Ponad rok temu zatrzymano instytucje kultury w całej Polsce. Niemal wszystkie z nich odczuwają tego skutki do dziś. Zmienił się styl pracy oraz forma uczestnictwa. Tyle czasu minęło, a instytucje kultury wciąż są jedną z grup najbardziej doświadczanych przez przepisy, które mają pomóc nam pokonać pandemię.
Zostań w domu
Pamiętam dobrze marzec sprzed roku. Miałem wrażenie, że uczestniczymy w punkcie zwrotnym historii naszego narodu. Wirus znany wcześniej z relacji telewizyjnych zdawał się być coraz bliżej, niczym wróg u bram oblężonej twierdzy. Z zapartym tchem wszyscy oglądali kolejne konferencje ministra zdrowia. W końcu 12 marca ogłoszono, że zamknięte zostają szkoły i instytucje kultury. Te drugie pozostały nieczynne najdłużej. Wtedy chyba wiele osób się nie spodziewało jaki los czeka tysiące osób żyjących z sektora kultury. Wiele instytucji, szczególnie tych wielkich przyłączyło się do akcji #zostańwdomu. Uwolniono mnóstwo treści kultury. W Internecie było można oglądać spektakle, filmy, koncerty czy zwiedzać galerie online. Wszystko po to by umilić czas osobom pozostającym w narodowej kwarantannie. W pewnym momencie było tego tak wiele, że nie byłem w stanie obejrzeć wszystkiego, czego bym sobie życzył. Zespoły tworzyły piosenki nagrywane z domów artystów. Wiele osób i instytucji brało udział w tak zwanych challengach. Niestety po kilu tygodniach euforii dotarło do większości organizatorów i artystów, że szykuje się ciężki czas dla kultury. Było to widać zwłaszcza we Włoszech, o czym pisałem w marcu 2020 roku.
Rykoszetem w kulturę
Walka z wirusem rozpoczęła się na dobre. Rosła liczba dziennych wykrytych zakażeń, coraz więcej osób przebywało na kwarantannach i publikowano nowe rozporządzenia o zamykanych lub otwieranych branżach. Wszystkie te działania uderzały w kulturę. Przez zakaz prowadzenia działań i organizacji wydarzeń spora część kadry kultury zostało bez środków do życia. To dopiero był początek problemów. Już na początku maja usłyszałem u organizatora, że idzie kryzys i trzeba oszczędzać. Sugerowano mi, że może ograniczyć wydarzenia? Ja osobiście takiego scenariusza nie brałem pod uwagę, zwłaszcza, że nie dostałem żadnych pism, które by mnie informowały o tym, że zostanie ograniczony budżet instytucji (na 2021 otrzymaliśmy taki sam). Miałem świadomość, iż zatrzymanie działań przyczyni się do odejścia od nas uczestników, którzy już w tej chwili przyzwyczają się do innych form spędzania czasu. Zatem ruszyliśmy na początku online, potem gdy tylko pojawiły się możliwości na żywo.
Dziś wiem, że było warto.
Powrót kultury
Centra, domy i ośrodki kultury musiały czekać najdłużej na otwarcie. Przed nimi ruszyły muzea i biblioteki. Rozpoczęcie działalności niosło za sobą poruszanie się w gąszczu często sprzecznych przepisów. Ja osobiście miałem kłopot z interpretacją jednego przepisu. Mówił on, że na koncertach może być liczba osób odpowiadająca połowie miejsc siedzących, zaś w kościołach nie obowiązywały żadne limity. Przed nami był w perspektywie koncert w kościele, gdzie nie wiedziałem ile osób legalnie może przebywać w trakcie koncertu. Ministerstwo Kultury nie rozwiało moich wątpliwości. Długo czekałem na zgodę organizatora na otwarcie biblioteki. Powoli zaczęto organizować wydarzenia, na początku kina plenerowe i samochodowe, następnie warsztaty i zajęcia oraz targi. Wiele instytucji ruszyło gdy tylko mogło, dzięki czemu w roku pandemii odbyło się wiele wartościowych wydarzeń. Część z nich niestety zatrzymała się rok temu i stoi do dziś lub działa w formach bardzo ograniczonych. Jest to krzywdzące szczególnie dla mieszkańców, choć wygodne dla pracowników (o ile ich nie zwolniono) i organizatorów, którzy mają oszczędności. Wszystkie działania nauczyły instytucje kultury działań hybrydowych – wirtualno-realnych. Tyle z tego dobrego, że po unormowaniu się sytuacji, sprzęt i umiejętności zostaną. Umożliwi to docieranie z działaniami do osób, które nie mogą uczestniczyć osobiście w wydarzeniach.
Zmiana form uczestnictwa i przyzwyczajeń
Ostatni rok zmienił przyzwyczajenia odbiorców kultury. To prawda, że po otwarciu instytucji przed Muzeum Narodowym stały długie kolejki, zaś bilety na spektakle były wyprzedawane do ostatniego miejsca. Nie można jednak zapomnieć o tym, że udział w tych wydarzeniach głównie brały osoby dla których kultura jest bardzo ważna w życiu codziennym. Wszyscy oni spieszyli by zdążyć przed kolejnymi zamknięciami sektora. Zaś miejsc na widowniach było wiele mniej i spektakle były grane rzadziej, niejednokrotnie odwoływane za sprawą wykrycia koronawirusa w zespole. Wielu przeciętnych odbiorców bało się przychodzić do instytucji (przecież jakby były bezpieczne, toby ich nie zamykano). Inni się po prostu odzwyczaili. Zamknięcie restauracji również nie sprzyjało uczestnictwu. Często wyjście do kina, opery czy teatru miało cel towarzyski. Po obejrzanym spektaklu widzowie chodzili do kawiarni lub restauracji, porozmawiać i pobyć ze sobą. Dziś spotykają się od razu w domach, darując sobie wyjścia. W roku od ogłoszenia pandemii rozwinęły się formy kultury, która dociera do domów. Weźmy choćby „Festiwal Kultury Narodowej – Pamięć i Tożsamość”, który docierał do uczestników za pośrednictwem TVP. Wiele osób nie musiało wychodzić z domu by wziąć w nim udział. Za to z pewnością na takich wydarzeniach brakuje rozmów, relacji z innymi, fizycznego uczestnictwa i poczucia wspólnoty festiwalowej.
Wirus niszczy instytucje kultury
Ze smutkiem obserwuję negatywny trend, który pojawił się głównie w małych instytucjach. W wielu wypadkach pandemia ośmieliła organizatorów do radykalnych działań, których w innych okolicznościach podejrzewam nie odważyliby się podjąć. Pod pretekstem walki z epidemią i oszczędności redukowana jest kadra instytucji kultury, zakazuje się wielu form działalności, wpływa się by ją znacznie ograniczać lub finalnie likwidować, bądź je ze sobą łączyć. Wielu wartościowych, wykwalifikowanych pracowników odeszło do innych sektorów. Epidemia to również czas wielu działań wymierzonych w dyrektorów, których chciano się pozbyć. Warto tu przytoczyć głośną sprawę z Ostródy, gdzie bezpodstawnie został odwołany dyrektor Centrum Kultury za organizację koncertu online (kwiecień 2020). Sąd Administracyjny w Ostródzie unieważnił tę decyzję. Niestety kultura wciąż jest traktowana jak coś, bez czego można się obyć i od niej zaczyna się działania mające na celu oszczędności. Ile instytucji kultury zostanie z powikłaniami po koronawirusie, a ile nie przetrwa pandemii? Tego jeszcze nie wiemy, ale skala wydaje się być dość duża.
Pandemia pokazała jak różnorodne jest środowisko kultury. Część instytucji od pierwszych dni rozpoczęła swoją działalność przystosowywać do panujących warunków. Inne stoją ze swoimi działaniami. Wiele z nich boryka się z widmem zamknięcia lub cięć budżetowych. Mimo wszystko uważam, że dobrą stroną ostatniego roku jest to, że wiele osób zatrudnionych w instytucjach kultury wykonała niesamowitą pracę na rzecz odbiorców i własnego rozwoju. Mam nadzieję że zaowocuje to w przyszłych latach, pełnych wartościowych wydarzeń, nie tylko online. Wydarzeń i przedsięwzięć, w których odbiorcy będą licznie uczestniczyć bez lęku o własne zdrowie.