Pracowników lokalnych instytucji kultury można podzielić na 3 grupy: na etacie, na zleceniu stałym oraz na zleceniu lub dziele incydentalnym. Bycie w każdej z tych grup ma swoje wady i zalety. Czasami takie zróżnicowanie kadry może przynieść nieoczekiwane skutki, które mogą wpływać negatywnie na ośrodek. Przez kilka lat prowadziłem instytucję, w której często jednocześnie występowały te wszystkie formy zatrudnienia. Trzeba wykazać się nie lada wyczuciem, żeby w tej układance wszystko pasowało.
Na etacie
Podstawę każdej instytucji stanowią pracownicy etatowi. To oni przeciętnie 8 godzin dziennie i 40 tygodniowo robią mrówczą pracę, dzięki której działa instytucja, mogąca dawać zatrudnienie osobom na zleceniach. To oni organizują, załatwiają, dbają o czystość i mienie, przygotowują infrastrukturę, dbają o promocję i wizerunek instytucji, są codziennie do dyspozycji uczestników. Często angażują prywatne środki i rzeczy do celów zawodowych. Niejednokrotnie prowadzą zajęcia. Tak silna jest instytucja, jak właśnie Ci pracownicy, których zazwyczaj na co dzień nie widać. To dzięki nim i w oparciu o nich dyrektor może nadawać kierunek działań instytucji. W odniesieniu do czasu, który zajmuje im praca, zarabiają relatywnie najmniej. Myślę, że nie będzie to przekłamaniem, jeżeli powiem, że w większości instytucji w małych miejscowościach wynagrodzenia te są niewiele większe niż minimalna krajowa (na Podlasiu tak jest). Często to oni najbardziej utożsamiają się z ośrodkiem i rzadko przechodzą do pracy w inne miejsce.
Na zleceniu stałym
Kolejną grupą pracowników, są osoby działające na zleceniu stałym (jako osoby fizyczne lub prawne). Najczęściej są to instruktorzy zajęć artystycznych, którzy pojawiają się na kilka godzin w tygodniu aby poprowadzić swoje zajęcia. Niejednokrotnie pracujący w kilku instytucjach, co może powodować konflikty interesów, ale również mieć pozytywne strony. Przykładowym konfliktem (znanym pewnie niejednej instytucji) jest gdy akompaniator ćwiczy z kilkoma zespołami w różnych ośrodkach. Czasami zdarza się tak, że grupy muszą wyjechać na występy w tym samym czasie. O ile jeszcze jadą w to samo miejsce (festiwal, imprezę) to akompaniator jest w stanie zagrać ze wszystkimi. Gorzej jest gdy miejsca są różne. Ktoś wystąpi a capella lub wcale. Zatrudnienie w kilku instytucjach może mieć też pozytywne strony. Jest on łącznikiem między instytucjami, które mogą wspólnie podejmować działania. Mogą być to wspólne warsztaty z jakimś autorytetem z danej dziedziny sztuki lub wspólne wyjazdy na turnieje w celu oszczędności.
Różna jest identyfikacja z instytucją osób pracujących w tym modelu. Jedne przychodzą robią swoje i odchodzą po wypracowanym czasie. Drugie poza prowadzeniem zajęć aktywnie uczestniczą w pracach instytucji, które wykraczają poza zakres ich obowiązków. Chciałbym tu wspomnieć Jerzego Tomzika (instruktora śpiewu), z którym współpracowałem w Choroszczy od początku mego zatrudnienia (2009). Zawsze dla mnie był przykładem instruktora, który oddaje się na 100% swojej pracy. Niektórym pracownikom nie podobał się model pracy Pana Jerzego, który często przysparzał kadrze dodatkowych zajęć, ale wiem że dla choroszczańskiej kultury i rozwoju artystycznego młodzieży warto było ją wykonywać. Osoba ta, poza nauką śpiewu, załatwiała koncerty dla prowadzonego zespołu (w tym też zagraniczne), często sama nagłaśniała je własnym sprzętem. Często też robił dodatkowe próby i uczestniczył w wyjazdach zespołu nie biorąc za to ani złotówki.
Będąc przy pieniądzach to należy podkreślić, że pracownicy Ci zarabiają za godzinę pracy więcej niż pracownicy etatowi, a niejednokrotnie nawet niż dyrektor. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że mają tych godzin mniej oraz nie przysługują im świadczenia jak etatowcom (płatne urlopy i zwolnienia, nagrody, premie, wolne za święta przypadające w dniu wolnym od pracy etc.).
Na zleceniu incydentalnym
Często zdarza się, że dom kultury korzysta z zewnętrznych usług jednorazowo. Zazwyczaj są to warsztaty, usługi konferansjerskie, projekt ważniejszych plakatów, diagnozy, prowadzenie spotkań i inne. Nie rzadko też są to osoby do prostych prac (obsługa imprez, prace fizyczne, dozór). Osoby te pojawiają się jedno lub kilkukrotnie. Trudno wymagać od nich przywiązania do instytucji lub utożsamiania się z nią (choć i takie sytuacje się zdarzają). Ich wynagrodzenie w przeliczeniu na godzinę jest zazwyczaj najwyższe ze wszystkich (pomijając osoby wykonujące proste prace, o których wspomniałem wcześniej). Jakiś czas temu spotkałem się z określeniem tej grupy jako najemników. Z jednej strony można to odebrać pejoratywnie, z drugiej zaś wiadomo, że takie osoby są potrzebne w świecie kultury. Niejednokrotnie to dzięki nim mogą odbyć się wydarzenia, które są organizowane przez ośrodki nie mające kadr stałych.
Rutyna vs. nowa jakość
Różnie rozkłada się zatrudnienie w instytucjach kultury. Jedne opierają działalność na zleceniobiorcach, drugie zaś na pracownikach etatowych. Ja osobiście starłem się tak dobierać nowe osoby do pracy, żeby mogły w ramach etatu prowadzić jakieś zajęcia. Dobrze mieć instruktora artystycznego na 40 godzin w tygodniu. Poza prowadzeniem zajęć może on wykonywać inne czynności. Problem przy takim układzie pojawia się, gdy natłok obowiązków utrudnia prowadzenie zajęć. Często dotyka to plastyków, którzy poza zajęciami edukacyjnymi w ramach etatu zajmują się projektowaniem. Gdy rusza kulturalny rollercoaster, a terminy gonią to jakość prowadzonych zajęć spada (brak czasu na przygotowanie, prowadzenie) lub w ogóle się one nie odbywają. Trzeba bardzo dobrego planowania ze strony pracownika i dyrektora aby w takich przypadkach zachować równowagę i wysoką jakość edukacji artystycznej.
Pracownikom etatowym często się nie podoba, że zatrudnia się osoby z zewnątrz do prac, które mogłyby być wykonane przez etatowców. Trudno tu znaleźć złoty środek. Z jednej strony osoby etatowe na pewno zrobią to i będzie to oszczędność dla instytucji. Z drugiej strony zaś uczestnicy szybko się przyzwyczajają i nudzą powtarzaniem schematów. Remedium na to wydaje się być właśnie zatrudnianie osób z zewnątrz. Pozwoli to na różnorodność oferty programowej i uniknięcie rutyny. Wielu pracodawców pozwala na model mieszany tj. do etatu dorobić zleceniem (zwłaszcza gdy ono jest opłacone z zewnętrznych środków). Niektórzy dyrektorzy są na tyle wyrozumiali, że nie zauważają, że część zadań ze zlecenia wykonywanych jest w czasie pracy na etat. Inni zaś pozwalają za stawkę instruktorską prowadzić zajęcia artystyczne po podstawowych godzinach pracy. To bardzo miłe jeżeli instytucję stać na takie wsparcie sowich pracowników, zwłaszcza że jak wspominałem na początku to właśnie pracownicy etatowi są z reguły najniżej opłacani. Może to być frustrujące, gdy pracownik widzi, że osoby z zewnątrz dostają pieniądze większe niż on.
Powyżej przedstawione modele zatrudnienia nie funkcjonują w oficjalnej terminologii, dokumentacji i przepisach. Sam je tak nazwałem bazując na latach obserwacji instytucji kultury oraz rozmów z osobami zajmującymi się kulturą. Zarządzanie przy zatrudnieniu przedstawicieli wyżej wskazanych grup jest bardzo trudne. Niejednokrotnie może dochodzić do nieporozumień oraz pretensji, zwłaszcza gdy idzie o wynagrodzenia.
Będąc pracownikiem na etacie, zleceniu lub dyrektorem trzeba pamiętać, że Razem możemy