Dzisiejsi pracownicy instytucji kultury to głównie wykwalifikowana kadra, po studiach oraz wielu szkoleniach i kursach. Czasy gdy w instytucjach kultury pracował ktokolwiek przechodzą do historii. Często jednak z biegiem lat pęd do wiedzy i rozwoju gaśnie.
Wyszkolona kadra kultury
Obecnie istnieje szeroka oferta szkoleń dla pracowników instytucji kultury. Są szkolenia organizowane przez firmy komercyjne, osoby prywatne oraz instytucje wojewódzkie czy państwowe (Narodowe Centrum Kultury). Nawet z ograniczonym mocno budżetem na szkolenia można znaleźć coś dla pracowników. Sam uczestniczyłem w dziesiątkach szkoleń i kursów na początku jako pracownik, potem jako dyrektor. Z każdego z nich coś wyniosłem. Nawet jeśli, któreś było merytorycznie słabe, to zdobyłem nowe znajomości i inspiracje zaczerpnięte od innych uczestników. Będąc dyrektorem starałem się aby moi pracownicy mieli możliwość jak najczęściej brać udział w podnoszeniu kompetencji, w formie stacjonarnej, poza siedzibą. Po pierwsze ich przydatność do pracy rosła, po drugie nawiązywali kontakty z ludźmi z regionu i kraju, które mogły owocować wspólnymi projektami i wymianą wiedzy.
Te same twarze
Z moich obserwacji wynika, że na szkoleniach przeważnie przewijają się te same osoby. Dużą grupą stałych bywalców są dyrektorzy. Skąd taki stan rzeczy? W wielu instytucjach jest tak, że na szkolenia i spotkania branżowe delegowani są chętni. Jeżeli chętnych brak to jedzie dyrektor lub nikt. O ile na szkolenia ogólnopolskie przyjeżdża wielu uczestników i prawie zawsze poznaje się dużo nowych osób oraz spotyka się jedną lub dwie które znało się wcześniej, o tyle na spotkaniach wojewódzkich (przynajmniej na Podlasiu) znaczącą przewagę stanowią stali uczestnicy. Będąc uczestnikiem takich spotkań, stwierdzam że są takie miejsca, w których nigdy nie udało mi się spotkać nikogo. Przeważnie w tego typu podnoszeniu kwalifikacji biorą udział pracownicy najaktywniejsi, którzy są tam nie z przymusu, a wewnętrznej potrzeby. Tworzy się w ten sposób pewna grupa animatorów, którzy się fizycznie znają tworząc środowisko.
Szkolenie? Nie potrzebuję…
Skąd bierze się niechęć pracowników instytucji kultury do udziału w szkoleniach i podnoszeniu kwalifikacji? Powodów na pewno jest wiele. Pomijając wypalenie zawodowe, które wśród kadr kultury zbiera żniwo, ja zauważam ich kilka. Głównie u starszych pracowników udział w spotkaniach branżowych czy szkoleniach jest wyjściem poza utarte schematy i przyzwyczajenia. Muszą oni się ruszyć poza miejsce pracy lub miasto, poznawać nowych ludzi i coś robić nowego, na co często nie mają ochoty. Wśród młodszej kadry niechęć do uczestnictwa często wynika z lęku przed tym, że po udziale w szkoleniu będzie trzeba wcielać w życie nabytą wiedzę i pomysły. Jeżeli ten lęk wynika z lenistwa, to trudno to uzasadnić i zasługuje to na potępienie. Jeżeli zaś pracownik jest tak obłożony pracą, że udział w szkoleniu to „zmarnowane dni”, bo zaległości tak urosnął, że ciężko będzie je wyprowadzić na prostą, to wydaje się być to lęk uzasadniony. Warto tak planować pracę, aby do takich sytuacji nie dochodziło. Jak już wspominałem w podnoszeniu kompetencji i spotkaniach branżowych zazwyczaj biorą udział pracownicy bardziej aktywni. Bywa tak, że i oni wycofują się świadomie z uczestnictwa w szkoleniach i spotkaniach. Robią to po to żeby dać szansę innym pracownikom lub by nie być posądzonym o uprzywilejowaną pozycję. Delegacja na takie szkolenie może być pewnego rodzaju formą nagrody dla pracownika. Warto przy tym pamiętać, że taka nagroda to również odpowiedzialność, za wcielanie zdobytej wiedzy w codziennej pracy instytucji. Brak możliwości awansów pionowych i słaba perspektywa podwyżek również mają wpływ na to, że zaangażowanie pracownika we własny rozwój spada.
Martwa wiedza
W trakcie szkoleń i spotkań często rozdawane są pakiety uczestnikom. Niejednokrotnie zawierają one różne publikacje, które następnie trafiają do instytucji. Zgodnie z ideą pracownicy, którzy nie byli na szkoleniu powinni korzystać z nich do czerpania pomysłów i poszerzania własnej wiedzy. W wielu centrach i domach kultury są regały lub półki z tego typu książkami i materiałami. Stoją one w miejscach ogólnodostępnych pracownikom. Myślę, że nie minę się z prawdą, jeżeli stwierdzę, że w większości instytucji półki te można nazwać „ekspozycją stałą”, a nie miejscem czerpania wiedzy i inspiracji. Dlaczego? Tam gdzie kadra jest prężna, ambitna i zmotywowana do działania, robi tak wiele, że nie ma czasu na korzystanie z tych zasobów. Tam gdzie podejście do pracy jest bardzo lekkie, tam zazwyczaj mało jest zadań, więc inspiracje i wiedza nie jest potrzebna. Warto, aby te publikacje zamiast zbierać kurz, inspirowały animatorów, a szczególnie tych zabieganych, którzy nie mają czasu po nie sięgnąć.
Czy warto brać udział w szkoleniach i spotkaniach branżowych? Warto. Czy warto zmuszać do udziału w nich pracowników, którzy tego nie chcą? Myślę, że niekoniecznie. Z takiego uczestnictwa korzyści dla instytucji nie będzie. Warto znaleźć chwilę czasu w codziennej bieganinie aby się zatrzymać i popatrzeć co robią inni, przeczytać książkę lub obejrzeć webinar. Na pewno warto się rozwijać i spotykać z animatorami z innych miejsc. To zawsze buduje.