„Kultury nie zważysz i nie policzysz” – mawia mój stryj, który jak twierdzi w kulturze pracował nie długo, bo tylko 40 lat. Czy impreza, w której wzięło udział 30 osób jest gorsza od tej na 5 tysięcy? Ile osób powinno brać udział w zajęciach, by móc stwierdzić, że są one potrzebne? Życie w kulturze nie jest kolorowe i cały czas instytucje kultury muszą wykazywać, kalkulować, planować i sprawozdawać. Tylko czy da się wartość kulturalną zamknąć w cyfry i tabelki?
Co się opłaca, a co warto
Jak najprościej policzyć opłacalność wydarzenia? To proste – sumę wydatków na organizację podzielić przez liczbę uczestników. Trochę inny szablon można zastosować do edukacji artystycznej. Suma wpływów z wpłat za zajęcia powinna wynosić co najmniej tyle, ile suma kosztów poniesionych przez instytucje w trakcie organizacji. I choć najprostsze rozwiązania zazwyczaj są najlepsze, to nie w przy przypadku edukacji i działań kulturalnych, w których sam wynik finansowy nigdy nie powinien być głównym kryterium decyzji o organizacji wydarzenia. W wydarzeniach kulturalnych na pierwszym miejscu powinny być przeżycia, doświadczenia, emocje, poznanie, możliwość spotkania się z innymi mieszkańcami, udostępnianie dóbr kultury czy edukacja. By móc to osiągnąć na odpowiednim poziomie niejednokrotnie trzeba ponieść koszty, które czasami mogą wydawać się nie adekwatne do efektów. Przekonanie to może stać się pewnego rodzaju pułapką myślenia, w którą wpadają same instytucje kultury, zwłaszcza te, w których często brakuje środków na wszystko. Sztukę organizacji wydarzeń po kosztach lub „bezkosztowo” rzesze animatorów kultury opanowało do perfekcji. Nie można zapominać, iż efekty społeczne muszą przeważać nad tymi finansowymi. W przeciwnym razie jakość wydarzeń będzie na bardzo niskim poziomie. Skutkiem tego może być wątpliwość co do zasadności istnienia instytucji.
Kultura kosztuje
Wiele osób dziwi się, że na wernisażach lub niektórych koncertach bierze udział garstka ludzi, a koszty organizacji idą w tysiące złotych. W innym miejscu zajęcie prowadzone są tylko dla małej grupki osób, gdzie koszt utrzymania instruktora przewyższa wpływ z zajęć, a czasami te zajęcia są bezpłatne i w ogóle wpływu nie przynoszą. W myśleniu wielu osób, tym też odbiorców działań instytucji kultury często pojawia się myśl, że za dużo pieniędzy wydawanych jest na kulturę, która w zasadzie nie jest potrzebna. To jest wynik tego, że efekt działań kulturalnych nie jest policzalny i mierzalny w konkretnym odcinku czasu. Gdy budowana jest droga, to za kilka miesięcy możemy z niej skorzystać. Gdy prowadzimy zajęcia malarstwa dla 10 osób, być może po 5 lub 10 latach jedna lub dwie z tych osób zostanie artystą, który swoją działalnością promować będzie swoje miasto. Gdy organizujemy spektakl teatralny, być może na widowni siedzi młoda miłośniczka teatru, która w przyszłości zostanie aktorką. Gdy uczymy śpiewu estradowego, część uczestników tych zajęć będzie pracować głosem w radio, na scenie czy telewizji. Trudno jest przewidzieć ile ich będzie i kiedy to nastąpi. Pewnym jest to, że gdyby nie mieli szansy edukacji i rozwoju, to ich talenty byłyby nie wykorzystane. Warto nieustannie uświadamiać odbiorców, że wydatki na kulturę są tak samo ważne jak na edukację czy infrastrukturę.
Nie ma rury to z kultury
W wielu samorządach smutną praktyką jest to, że oszczędności na początku szuka się w budżetach instytucji kultury. Zmniejszone dotacje najczęściej skutkują ograniczeniem liczby wydarzeń lub ich jakości. Niejednokrotnie też na początku likwiduje się zajęcia edukacji artystycznej lub przekazuje je pracownikom etatowym, którzy mają słabsze kompetencje do prowadzenia tych zajęć co finalnie i tak się kończy rozwiązaniem grup. Łatwiej rozwiązać umowę zlecenie z instruktorem zajęć niż z pracownikiem na etacie. I choć nie jest trudno stwierdzić, które zajęcia są bardziej lub mniej opłacalne, to trudniej zważyć, które z nich są lepsze lub gorsze. Z ekonomicznego punktu widzenia lepsze są te, w których na jednego instruktora przypada dużo osób (głównie są to zajęcia taneczne, chóralne czy teatralne). Z drugiej strony są te, gdzie istnieje potrzeba indywidualnego podejścia do ucznia jak w nauce gry na instrumentach, śpiewu, rysunku, rzeźby, malarstwa. One kosztują, ale są to wydatki w pełni uzasadnione jakością. Przy zwiększaniu liczebności grup tych zajęć jakość nauczania spada drastycznie, a cel ich nie jest osiągany. Istnieje powiedzenie „Nie ma rury to z kultury”, które zbyt często okazuje się prawdziwe.
Kultura nie jest za darmo, nawet jak uczestnictwo w niej jest bezpłatne dla odbiorców. Nie zapominajmy o tym, gdy organizujemy wydarzenia. Czasami trzeba wydać pieniądze z budżetu, by wydarzenie lub zajęcia były na odpowiednim poziomie, nawet gdy instytucja jest w trudnej sytuacji finansowej. Łatwo wpaść w monotonię organizacji bez kosztownych imprez, które na dłuższą metę tracą jakość i wypalają kadry kultury.
(na fotografii instalacja w centrum miasta, Bruksela 2012)