Idealny ośrodek kultury jest miejscem rozwijania pasji, dostępu do dóbr kultury oraz spotkań mieszkańców. Niestety jest wiele instytucji kultury, które zamiast udostępniać kulturę odpychają ludzi i zrażają ich do uczestnictwa, aktywności na długie lata, a czasami na całe życie.
Złe miejsce
Istnieją wciąż instytucje kultury, które należałoby zamknąć, aby móc je otworzyć i organizować od nowa. Miejsca te formalnie działają, zatrudnieni są w nich pracownicy i dyrektor, czasami nawet przychodzą jacyś ludzie, ale ogólnie ośrodek jest niezauważany lub omijany przez dużą część mieszkańców. Jest miejscem, do którego ludzie nie chcą przychodzić, a nawet nie wiedzą, że mają taką instytucję w swojej miejscowości. Miejsca, w których spala się bezpowrotnie chęć działania odbiorców, współpracy czy uczestnictwa w zajęciach. Jest to odwrotność tzw. trzeciego miejsca, którego idea jest coraz częściej przyjmowana przez ośrodki kultury i biblioteki w całej Polsce.
Segregacja uczestników
Jedną z rzeczy, która wpływa na budowanie niechęci do udziału w życiu kulturalnym i aktywności jest segregacja uczestników. Przejawia się ona w kilku formach. Dostęp do ośrodka kultury jest ograniczany dla danych osób lub grup z różnych względów np. politycznych, upodobań dyrektora czy samych pracowników. Przykładem takiej segregacji może być faworyzowanie grup odbiorców. Przykładowo adresatem większości wydarzeń jakie są organizowane jest pewna grupa np. seniorzy. Może to też przejawiać się w stylu zarządzania, który faworyzuje dane sekcje np. zespół ludowy lub teatralny. Często jest to wynik aktywności, w której działa dyrektor. Gdy jest nim aktor to większość uwagi i środków jest poświęcanych sekcjom teatralnym, gdy zarządza tancerka faworyzowane są grupy taneczne działające w instytucji. Gdy takie nierówności przybierają na sile, sami uczestnicy widzą, że jedni są lepiej traktowani niż inni. Przykładowo gdy faworyzowana jest grupa teatralna zawsze znajdują się pieniądze na zakup materiałów, wyjazdy, scenografie, kostiumy czy prowadzenie zajęć w najlepszych godzinach.
Zakrzepy kultury
Zakrzep – nazwę tą wymyśliła moja koleżanka, która od wielu lat pracuje w „kulturze”. Według Niej jest to określenie na osobę, która będąc zatrudniona w danym miejscu, trwa wiernie, ale prawie nieruchomo i blokuje sprawny przepływ pomysłów, inicjatyw, informacji i ogólnie pozytywnej energii w krwiobiegu firmy. Swoje miejsce zaczepienia ma umocowane znajomościami i wpływami – jest nie do ruszenia. Ja to widzę w następujący sposób. Osoby takie bym podzielił na dwie grupy.
Pierwsza wypalona, która nie ma chęci do zmian, wprowadzania nowego i zmiany trwającego agonalnego bytowania instytucji. Po co coś zmieniać, po co nowi ludzie? Będzie trzeba robić. Dbają o to by instytucja się nie rozwijała, bo to wiąże się z koniecznością zwiększenia aktywności podczas pracy. Zazwyczaj jest to skutek wypalenia zawodowego lub braku odwagi do zmian, ale z racji wielu lat pracy i znajomości wielu mieszkańców czy radnych taki pracownik jest nie do zwolnienia, ponieważ wywołałoby to ogólne wzburzenie społeczne. Dobrym przykładem takiej osoby jest kierowniczka biblioteki w pewnej małej miejscowości. Jako, że biblioteka nie działała jak należy i nie dało się z tym nic zrobić od wielu lat, to postanowiono włączyć ją w strukturę ośrodka kultury co miało usprawnić działania związane z upowszechnianiem czytelnictwa. Podczas dyskusji nad uchwałą o połączeniu radni najbardziej podnosili to, że przecież pani kierownik pracuje tu już 20 lat i co ona teraz będzie robić, jak już nie będzie kierownikiem. Pytania o poprawę jakości działania, ograniczenie kosztów oraz wprowadzenie biblioteki w XXI wiek (choć dyskusja miała miejsce w 2020 roku) nie padły.
Druga grupa, moim zdaniem gorsza to osoby, które znajdą się w instytucji kultury z nadania władz i mające dbać o „właściwy” tor działań. O ile ten tor służy odbiorcom i kadrze to nie ma problemu. Jeżeli jest odwrotnie, to właśnie one wówczas pilnują aby przypadkiem instytucja nie podjęła współpracy z osobami lub grupami niewygodnymi władzom. Zniechęcają pracowników do tworzenia wydarzeń i akcji, które nie są po myśli organizatora np. wydarzeń o wyższej jakości, ale skierowanych do mniejszej grupy odbiorców (czyli potencjalnych wyborców jest tam mniej). To oni często przekazują zniekształcony obraz sytuacji w ośrodku kultury lub nieprawdziwe informacje o innych pracownikach. Ostatecznie to osoby, które potrafią szantażować i wymuszać na dyrektorach różne decyzje, które mogą być niekorzystne dla instytucji lub pracowników, ale za to zgodne z celami politycznymi organizatora. W większych instytucjach zazwyczaj jest to zastępca dyrektora, w mniejszych jakiś pracownik. Praca z taką osobą w zespole może być naprawdę trudna. W dłuższej perspektywie może to prowadzić do zabicia kreatywności, inicjatywy, a ostatecznie do odejścia wartościowych pracowników, co w rezultacie pogłębia zapaść instytucji.
Wypalenie zbiorowe
Wcześniej wspomniałem o jednostkach, które destabilizują pracę instytucji. Mając takiego pracownika w zespole w wielu przypadkach możemy ograniczać jego wpływ na destrukcję instytucji. Gorzej jest, gdy cały zespół lub jego znacząca część jest wypalona, niechętna do pracy lub szukająca dziur w całym. Wiele pomysłów nie ma szans na realizację, ponieważ już na poziomie prezentacji znajdują się argumenty aby go nie realizować. Na obalenie każdego z nich znajdą się dwa nowe. To często w tego typu miejscach można usłyszeć „u nas nigdy tak nie było”, „a po co to robić”, „i tak nikt nie przyjdzie”. Nawet najbardziej zaangażowany i kreatywny pracownik po pewnym czasie straci zapał i chęć do działań w takim otoczeniu. Takie miejsca charakteryzuje często też to, że jest wąska grupa osób korzystających z oferty, a bardzo duża niezadowolonych i nie mogących uczestniczyć czy współpracować. Takie postawy często sprawiają, że ośrodki kultury są omijane szerokim łukiem. Niejednokrotnie zdarza się że na terenie zasięgu działania ośrodka kultury mieszkają i tworzą ciekawi artyści, samodzielni animatorzy prowadzą działania, a stowarzyszenia wykonują pracę, która powinna być robiona przez placówkę kultury. Nikt z tych osób nie liczy na ośrodek kultury, gdy ten jest zamknięty, a jego pracownicy nieskorzy do pomocy.
Instytucji kultury, w których na co dzień dzieją się powyższe rzeczy wciąż jest wiele. Jest to smutne, że miejsca które mają być miejscem rozpalania pasji, miłości do sztuki i aktywności społecznej potrafią spalić to wszystko na popiół i zrazić uczestników na długie lata. Takie miejsca są złe. Miejmy nadzieję, że będą one znikać z kulturalnej mapy Polski w tempie szybszym niż wypalają i zrażają uczestników kultury.