Dwa lata temu (2 listopada 2020) w Warszawie odbył się chyba największy do tej pory protest ludzi kultury. Jak na miasto stołeczne i prezentacje środowiska tysięcy instytucji i artystów z całej Polski w moim odczuciu dość skromnie to wyszło. Czy wiele się się zmieniło od tamtej pory? Ja niecałe dwa miesiące później zostałem poproszony o odejście z instytucji, w której pracowałem ponad 10 lat, a 5 jako dyrektor. Takie życie w kulturze, zwłaszcza tej instytucjonalnej.

Frustracja

Trudno nie odnieść wrażenia, że frustracja osób działających w kulturze ciągle rośnie. Po inicjatywie z 2020 roku nie wiele zostało, na pewno nie w takiej skali, na jaką było można liczyć. Wiele osób rzuciło pracę w instytucjach kultury, głównie z powodów nieadekwatnego wynagrodzenia w stosunku do nakładu czasu i zaangażowania w pracę. Osobiście znam kilku dyrektorów, którzy zostali zmuszeni do odejścia lub odeszli sami nie wytrzymując warunków zewnętrznych, w jakich przyszło im pracować. Znam też pracowników, którzy odchodzą z miejsc aktualnej pracy do innych jednostek lub co gorsze dla uczestników kultury w ogóle do innych branż – stabilniejszych i lepiej płatnych. Zostają Ci, którzy wciąż widzą sens pracy w branży lub Ci, którzy nie mają dokąd odejść lub nie są gotowi na radykalne zmiany w życiu.

Zmiana pokoleń bez zmian sytuacji

Czemu tak trudno coś zmienić w dzisiejszej sytuacji instytucji i ludzi kultury? Wydaje mi się że duży wpływ na to ma wymiana pokoleń osób pracujących w kulturze. Pamiętam jak zaczynałem pracę zawodową w instytucji kultury. To było coś wyjątkowego – dostać się do miejsca, gdzie można tworzyć, działać w gronie osób podobnie myślących i kreatywnych. Był to w moim odczuciu pewien prestiż. Ogólnie trudna sytuacja finansowa, lokalowa i zasobowa instytucji sprawiała, że podchodziliśmy do zadań kreatywnie i realizowaliśmy je niemal bez kosztowo. Jak to w kulturze robiliśmy coś z niczego dla samej satysfakcji i z poczucia misji. Za tę pracę dostawialiśmy niewielkie pieniądze, ale inne zyski pozafinansowe nam to wynagradzały. Przypominam sobie starszych wypalonych współpracowników, którzy mówili po co to robić? Komu to potrzebne? Dziś mądrzejszy o kilkanaście lat w pracy rozumiem czemu tak się zachowywali, choć wciąż uważam że nie jest to dobre podejście. Poznałem też kolejne młode osoby, które z tą pasją zaczynają pracę za minimalną krajową i tworzą rzeczy wspaniałe. To kolejne pokolenie animatorów kultury, które ma zapał. chęć do działania i tworzy pomimo trudnych warunków. Dzięki temu nie ma zapaści w branży, która by zewnętrznie uwidoczniła problem. Kulturalne koło się kręci, więc z perspektywy organizatorów instytucji wszystko działa jak należy. Po co lepiej dotować kulturę, po co pracownicy mają lepiej zarabiać, a nie daj więcej niż urzędnicy na merytorycznych stanowiskach?

Światełko w tunelu

Czarny i smutny to obraz. Oczywiście są miejscowości gdzie współpraca z organizatorami przebiega na zasadach partnerskich, a praca osób zatrudnionych w instytucjach kultury jest godnie wynagradzania. Niestety z moich obserwacji wynika, że takich miejsc nie ma wiele. Dwa lata po ogólnopolskim proteście ludzi kultury odnoszę wrażenie, że ich sytuacja nie zmieniła się na lepsze. Zauważam jednak coraz więcej osób, które chcą działać na rzecz poprawy sytuacji kadr kultury. Mam nadzieję że ich praca jak najszybciej zaowocuje, co będzie korzystne dla osób pracujących w instytucjach kultury oraz uczestników kultury. Ja jestem dobrej myśli.

Razem, a jednak osobno – relacja z protestu ludzi kultury 2020

A miało być tak pięknie – moje refleksje rok po proteście ludzi kultury w 2020 roku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *